czwartek, 27 lipca 2017

Pesto

Długo sie do pesto nie mogłam przekonać... w sumie dziwne bo lubię każdy ze składników ale jakoś razem mi nie pasowały. Odkryłam w czym leży problem! Zawsze próbowałam tego gotowego, kupionego... zawsze mi w nim czegoś brakowało. Aż tu przy okazji jednej z posiadóweczek kumpela (dzieki Asia!) przygotowała domowe i ... pycha! Raz zrobiła i kolejny i obiecałam sobie, że sama też spróbuje. Po zostawieniu męża na 3 tyg w domu tak sie skubany zajął ogródkiem, że po powrocie mialam tam dżungle! W tym jakiś tropikalny las z bazylii.. Coś trzeba było z nią zrobic bo przecież nie przejemy a szkoda żeby sie zmarnowało... tak oto do mojej lodówki trafiły dwa słoiki domowego pesto więc nie zdzwicie się gdy kolejne przepisy bedą zawierać właśnie ten składnik 😉


Składniki:
- bazylia, bazylia i jeszcze więcej bazylii ( ciężko powiedzieć ile, u mnie ilość = dżungla)
- orzechy ( w oryginale pini a u mnie fistaszki niesolone)
- czosnek
- sok z cytryny
- oliwa z oliwek
- sól i pieprz


Celowo nie podaje ilości ponieważ zdaje sobie sprawe, że niewiele z was musi walczyć z taką dżunglą jak ja... Poza tym to wszystko jest kwestią waszego smaku :)

Bazylię umyłam, osuszyłąm i poodrywałam listki - gałązkom dziękujemy. Listki upchnęłam w blenderze i dodając odrobinę oliwy zaczęłam rozdrabniać. Nąstępnie dodałam sól, pieprz, sok z cytryny i orzechy i powoli dolewałam oliwę aż do uzyskania w miarę gładkiej konsystencji. Moje było dość gęste ale tylko dlatego, że wiedziałam że wyjdzie go sporo i pojdzie w sloiki które i tak dodatkowo trzeba zabezpieczyc oliwą, poza tym inna konsystencja pesto pasuje mi do makaronu a inna jako dip do grzanek :)

Do pesto można dodać sera typu parmezan, ale wówczas można je przechowywać w lodówce ok 5-7 dni. Bez sera zamkniete w słoiku i zabezpieczone na wierzchu oliwą nawet do 3 miesięcy.

Polecam!

O.J.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz